Reklama

Lubię prawdę, bo ona rozwiązuje tyle problemów

Niedziela łomżyńska 16/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. PAWEŁ BEJGER: - Panie Pośle, bliskie są Panu problemy dotyczące służby zdrowia. Słyszymy tu i ówdzie, że reforma służby zdrowia to wielki niewypał. Chcę zapytać o sytuację w naszym rejonie. Jak ona wygląda na dzień dzisiejszy?

MARIAN JASZEWSKI: - Mogę powiedzieć, że placówki służby zdrowia znajdujące się w rejonie łomżyńskim są dobrze wyposażone zarówno w sprzęt, jak i personel medyczny.

- A jednak łomżyński szpital przeżywa obecnie poważny kryzys, czego przykładem są kolejne zwolnienia pracowników...

- Problemem szpitala jest to, że na terenie województwa podlaskiego jest za dużo placówek lecznictwa zamkniętego. Przy skromnych pieniądzach Kasy Chorych skutki reformy dotykają właśnie najboleśniej takich szpitali, jak łomżyński. Już niejednokrotnie wypowiadałem się, że w takim województwie jak podlaskie, gdzie jest około 1,2 mln mieszkańców, 32 placówki lecznictwa zamkniętego to ewenement. W dawnym województwie łomżyńskim normy są zachowane: mamy najmniejszą liczbę łóżek na 10 tys. mieszkańców. Musimy zauważyć, że są powiaty, gdzie jest kilka szpitali, np. Sokółka. Bez restrukturyzacji nie mamy pieniędzy na dobre finansowanie pozostałych. Utrzymujemy coś, co nie jest konieczne, kosztem istnienia placówek niezbędnych.

- O ile wiem, jest Pan człowiekiem, który nie nosi głowy w chmurach, patrzy Pan realnie na to wszystko, co się wokół Pana dzieje. Złożył Pan wniosek o odwołanie Zarządu Podlaskiej Regionalnej Kasy Chorych. I co?

- I nic, wniosek nie przeszedł. Chciałbym w tym miejscy mocno podkreślić, że moim zdaniem zarówno do Zarządu, jak i do Rad powinny być wybierane osoby kompetentne, które mają pojęcie, o co w tym wszystkim chodzi.

- Jak Pan uważa, czy w ostatnim czasie polepszyła czy pogorszyła się pozycja pacjentów, którzy korzystają z usług służby zdrowia?

- Mimo licznych kłopotów uważam, że sytuacja polskiego pacjenta polepszyła się. Pewnie, że są kłopoty, takie jak np. uzyskanie zgody na leczenie poza własną Kasą Chorych. Są to utrudnienia dość dotkliwie odczuwalne. Dlatego właśnie m.in. złożyłem wniosek o odwołanie Zarządu.

- Z kimkolwiek się nie spotykam i zaczynam rozmawiać o Podlaskiej Kasie Chorych, widzę na twarzy uśmiech. Ale, Panie Pośle, to nie jest uśmiech życzliwości, to uśmiech ironiczny. Jaka ta Podlaska Kasa Chorych jest?

- Jest na pewno biedna. Mamy około 50% płatników ZUS-u i 50% płatników Crusu. Jak wiadomo, składki za rolników płaci państwo. Są to bardzo niskie składki. Tych pieniędzy nie starcza na wszystkie placówki lecznicze.

- Czy stać na dzień dzisiejszy Podlaską Kasę Chorych na podniesienie zarobków dla pielęgniarek o ustalone 203 zł miesięcznie?

- Przypuszczam, że będzie to podwyżka wirtualna.

- Czym dla Pana są zwolnienia pracowników służby zdrowia?

- Każde zwolnienie człowieka z pracy, czy on pracował w służbie zdrowia, czy był hydraulikiem, czy elektrykiem, jest tragedią. I zawsze reagowałem na fakt wszelkich zwolnień negatywnie. Zwolnienia w służbie zdrowia zdarzają się dość często. Ostatnio przykładem może posłużyć właśnie łomżyński szpital. Mimo że zwolnienia nie zagrażają bezpośrednio bezpieczeństwu pacjentów, to jest jeszcze druga strona o której trzeba koniecznie pamiętać: to rodzina, to jakieś uposażenie dla zwolnionego. Niektórzy wręcz mówią, że praca pielęgniarki jest taka prosta, łatwa, można się bez niej obyć. Większej bzdury już dawno nie słyszałem.

- Panie Pośle, to ja w tym miejscu chcę zapytać o Ośrodek Hipoterapi w Kisielnicy. Możemy już o nim zapomnieć?

- Pytanie o wspomniany Ośrodek skierowałem do dyrektora Florysa w Białymstoku. Dyrektor Grotowicz powiedziała mi: "Przecież Łomża dostała większe pieniądze na rehabilitacje niż w ubiegłym roku" . O tym to ja doskonale wiedziałem. Szkoda tylko, że pani Grotowicz nie wie, jak były finansowane ośrodki rehabilitacyjne w zeszłym roku, jak są obecnie. Powiem tylko tyle: w zeszłym roku poradnie rehabilitacyjne były łącznie kontraktowane z oddziałem rehabilitacyjnym.

- Panie Pośle, będzie ten Ośrodek mógł dalej funkcjonować?

- Przy obecnym Zarządzie - raczej nie.

- Przykre to jest - nie ukrywam - dla mnie, dla rodziców chorych dzieci, dla samych dzieci?

- Otrzymuję bardzo dużo próśb o interwencje w tej sprawie. Ale podkreślam, jestem bezsilny. Aczkolwiek mam nadzieję, może będzie zmiana Zarządu i że Ośrodek mimo wszystko będzie funkcjonował dalej.

- Panie Pośle zostawmy problemy służby zdrowia. Teraz przenieśmy się o 25 km poza Łomżę, do Jedwabnego. Co Pan o tym wszystkim sądzi?

- Przed kilkunastoma tygodniami byłem z senator Czubą na spotkaniu z młodzieżą w Jedwabnem. Tam poruszaliśmy ten temat. Nie jestem historykiem, ale interesuję się sprawami, które w sposób szczególny dotyczą mojego terenu. Przeczytałem kilka opracować o Jedwabnym, rozmawiałem z kilkoma osobami, ze świadkiem tamtych wydarzeń. Moje stanowisko w sprawie Jedwabnego jest jednoznaczne: był to mord zainspirowany przez Niemców. Jest to niemożliwe, aby Polacy byli inspiratorami takiej zbrodni, bez wiedzy okupanta. Owszem, nie neguję tego, że w zbrodni udział brali i Polacy. Z tego, co wiem, była to nieliczna grupa. Aktywnych uczestników było około 30 osób. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego tak się stało? Czy winę ponoszą tylko Polacy? Przecież Żydzi we współpracy z Sowietami skazali na Sybir niejedną Polska rodzinę. Polacy bali się Żydów tak jak Rosjan, a nawet bardziej.

- Czy Pana zdaniem chęć przeprosin narodu żydowskiego przez naród polski jest za wczesna?

- Oczywiście. Moim zdaniem wypowiedzi dotyczące Jedwabnego zarówno prezydenta, jak i pana Kieresa, przewodniczącego IPN-u, a także Prymasa Polski są nie trafione.

- Kim dla Pana jest Gross, autor skandalicznej książki?

- Jest bezczelnym facetem, który chce z Polaków zrobić antysemitów. Po części udało się mu to. Zresztą przy nakładzie takiego kapitału amerykańskich Żydów...

- Pana zdaniem skończy się to na Jedwabnym?

- Jeżeli udowodnimy kłamstwo Grossowi, to tak. Widzimy, że już powoli wszystko wychodzi na jaw. Już mówi się o 600 zabitych, nie o 1600. Już nie mówi się, że nie było w mieście Niemców. Do tego wszystkiego dojdą jeszcze inne świadectwa.

- Na koniec, jak Pan spędził tegoroczne święta Wielkiej Nocy?

- W gronie rodzinnym. Chociaż w święta chcę być z moimi najbliższymi. W Niedzielę Palmową pojechaliśmy do Łysych, tak jak przez ostatnie 17 lat.

- Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Andrzej Dung-Lac

[ TEMATY ]

święci

pl.wikipedia.org

Pierwsi misjonarze przybyli do Wietnamu w XVI wieku. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh Manga w latach 1820-40. Andrzej Dung-Lac, który reprezentuje wietnamskich męczenników, urodził się jako Dung An Tran około 1795 r. w biednej pogańskiej rodzinie na północy Wietnamu. W wieku 12 lat wraz z rodzicami, którzy poszukiwali pracy, przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który zapewnił mu jedzenie i schronienie. Przez trzy lata uczył się od niego chrześcijańskiej wiary. Wkrótce przyjął chrzest i imię Andrzej. Nauczywszy się chińskiego i łaciny, sam został katechetą. Został wysłany także na studia teologiczne. 15 marca 1823 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jako kapłan w parafii Ke-Dam nieustannie głosił słowo Boże. W 1835 r. został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom zebranym przez jego parafian został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą pracę misyjną. 10 listopada 1839 r. ponownie go aresztowano, tym razem wspólnie z innym kapłanem Piotrem Thi. Obaj zostali zwolnieni z aresztu po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Po raz trzeci aresztowano ich po zaledwie kilkunastu dniach; trafili do Hanoi.Tam przeszli okrutne tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 r. Oprac. na podstawie: www.brewiarz.pl
CZYTAJ DALEJ

Pozostawiam Ci moją wiarę... Błogosławieni małżonkowie Alojzy i Maria Quattrocchi

Niedziela Ogólnopolska 30/2015, str. 14-15

Giovanechiesa.blogspot.com

Maria i Alojzy (Luigi) Beltrame Quattrocchi

Maria i Alojzy (Luigi) Beltrame Quattrocchi

Wszystko zaczęło się w wielopokoleniowej rodzinie, która prowadziła normalne życie przy mało ruchliwej Via Depretis w Wiecznym Mieście – Rzymie. Najważniejsze w ich domu były wiara oraz rozwój duchowy...

Niecodzienna normalność rodziny błogosławionych Marii i Alojzego (Luigiego) Beltrame Quattrocchich, wychowujących czwórkę dzieci w niezwykle burzliwych czasach faszyzmu, obydwu wojen światowych czy niszczącego wartości modernizmu właściwie nie powinna różnić się od codzienności naszych sąsiadów, rodziny „X”, a nawet naszej monotonii dnia. Dlaczego więc my nie potrafimy tak przeżywać szarej rzeczywistości?
CZYTAJ DALEJ

Biskup Kontagory o porwanych dzieciach w Nigerii: porywacze dążą do nielegalnego zysku

2025-11-25 13:48

[ TEMATY ]

porwanie

Nigeria

Vatican Media

265 młodych osób porwanych ze szkoły św. Marii w miejscowości Papiri jest wciąż w rękach porywaczy. Bp Bulus Dauwa Yohanna, biskup Kontagory, diecezji, na terenie której 21 listopada uzbrojeni bandyci porwali kilkaset dzieci ze szkoły podstawowej i średniej wskazał, że „porywacze to niemal na pewno przestępcy, którzy dążą do nielegalnego zysku, domagając się okupu za uwolnienie dzieci, które uprowadzili”.

Diecezja Kontagora informuje, że „50 dzieci, które zostały porwane, zdołało uciec i wróciło do swoich rodzin”. Według przekazanej informacji, „spośród 315 osób uprowadzonych w czasie ataku, 265 nadal znajduje się w rękach porywaczy, z czego 239 to dzieci, 14 uczniów szkoły średniej i 12 członków personelu szkolnego”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję