Reklama

Sylwetka

Mickiewicz ciągle pisze

Realista i romantyk. Określenia, z pozoru niemożliwe do pogodzenia, pasują do Janusza Odrowąż-Pieniążka jak ulał. Wcale nie dlatego, że jest polonistą dobrze rozeznanym w obu tych epokach literackich. Życie sprawiło, że temu romantykowi z zamiłowania przyszło żyć w straszliwie socrealistycznym świecie. Romantycy pokroju Janusza Odrowąż-Pieniążka pozostają jednak romantykami nawet wtedy, gdy rzeczywistość skrzeczy. Potrafią zamienić romantyczny zapał na bardzo realny wymiar zawodowej działalności. Jako długoletni dyrektor Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza zdziałał dla ocalenia dóbr polskiej kultury tyle, że można by tym dorobkiem obdzielić wielu muzealników.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dlaczego nazywa się Odrowąż-Pieniążek? Bo kiedyś była rodzina Odrowążów i jeden z nich został przezwany „Pieniążkiem”. To było dawno, w XII wieku.

O takich jak on potomkach szlacheckich rodów, którzy potracili majątki na skutek konfiskaty mówiło się już po powstaniu styczniowym - „wysadzeni z siodła”. Różnica z Pieniążkiem była taka, że majątek rodzinny w Opatowicach na Kujawach skonfiskował nie bezpośrednio zaborca, lecz osadzona w Polsce z nadania Sowietów nasza rodzima „władza ludowa”. Janusz Odrowąż-Pieniążek jest pełnym dobroci, pogodnym człowiekiem. Aż trudno uwierzyć, że życie nieźle dało mu w kość już w bardzo wczesnej młodości. W 1940 r. Niemcy aresztowali jego ojca. Osadzili go najpierw w Dachau a potem w Mauthausen-Gusen, gdzie po paru miesiącach ciężkich robót w kamieniołomach zachorował i został zabity. Z matką okupację przeżyli w Warszawie, by po wojnie wrócić do Opatowic. W 1947 r. nagonka na „obszarników” była jednak tak duża, że matka umarła nagle w wieku 42 lat, wcześniej aresztowana jako osoba podejrzana politycznie. W wieku 15 lat Janusz Odrowąż-Pieniążek, wówczas uczeń Gimnazjum im. Długosza we Włocławku, został sierotą.

Rewers z nazwiskiem Wojtyły

Reklama

Ziemi po reformie rolnej Pieniążek już nie miał, miał jednak szczęście poznawać bardzo sławnych ludzi. Jeszcze jako uczeń przekazywał wraz z delegacją gimnazjum na ręce kard. Augusta Hlonda zebraną sumę pieniędzy na odbudowę zrównanej z ziemią archikatedry warszawskiej. I jako uczeń gimnazjum, które mieściło się w Pałacu Biskupim, maszerował czwórkami z młodzieżą z internatu na Mszę w katedrze, gdzie kazania głosił późniejszy Prymas Tysiąclecia, wówczas ks. kanonik Stefan Wyszyński. Wiele lat później miał też szczęście kilkakrotnie kontaktować się z Janem Pawłem II, któremu w Watykanie sprawił w 1979 r. niespodziankę, pokazując rewers z 1939 r. z Biblioteki Jagiellońskiej, podpisany nazwiskiem Wojtyły. - Jest w naszych zbiorach - cieszy się rozmówca. Z Janem Pawłem II wiązał go emocjonalnie również fakt, że polski Papież tak jak i on był polonistą. Wspomina swoje pierwsze spotkanie z późniejszym Janem Pawłem II i uśmiecha się. - Karola Wojtyłę zobaczyłem po raz pierwszy na jubileuszu prof. Pigonia w auli Uniwersytetu Jagiellońskiego, chyba w 1961r. Był wówczas dobrze zapowiadającym się biskupem, w dodatku poetą. Zapytałem kogoś, czy to nie przypadkiem Andrzej Jawień. Powiedziano mi: tak, to on publikuje pod tym pseudonimem. O jego twórczości pisałem jako pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego (też pod pseudonimem, bo bym z uczelni wyleciał) w Przeglądzie Powszechnym bodaj w 1951 r. Już wówczas recenzując poezję katolicką wymieniałem jego twórczość - wspomina Odrowąż-Pieniążek. Głęboko w pamięć zapadł mu wówczas poemat Wojtyły Matka. Kto wie, może dlatego, że obaj stracili matki tak wcześnie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szable i pas słucki

Pod jego rządami Muzeum bardzo się zmieniło. Najpierw było to muzeum biograficzne Mickiewicza i Słowackiego, a od 1955 r. już samego Mickiewicza. Odrowąż-Pieniążek postanowił wyjść poza ramy mickiewiczowskie. Doszedł do wniosku, że wcale nie musi to być tylko muzeum historyczne. Może być współczesne.
Dlaczego nazywa się Odrowąż-Pieniążek? Bo kiedyś była rodzina Odrowążów i jeden z nich został przezwany „Pieniążkiem”. To było dawno, w XII wieku.
Z pamiątek rodzinnych Odrowąż ma szable, pas słucki, dwie skrzynie dawnych dokumentów z XVI, XVII i XVIII wieku. W tym oryginał testamentu sieradzkiego Jana Odrowąża-Pieniążka, który był w tamtych latach wielkim przeciwnikiem Sobieskiego.
Co mógł zza granicy zawsze do Polski przemycał. Głównie starą i nowszą literaturę. Również tę zakazaną. Miał swoje sposoby. - Ja rzeczywiście byłem przemytnikiem ideologicznym. Jak wracałem w 1959 r. z Paryża do Warszawy, to wysłałem „na cyvilites”, czyli wolną szybkość, przesyłkę, która powolutku szła i po 2 miesiącach odbierało się ją na Dworcu Gdańskim. Jak docierał do archiwaliów, które potem pozyskiwał do muzeum? - Zawsze ma się jakieś dojścia, właściwie przez znajomości. Poźniej musi być już „giętka” polityka: prośbą i groźbą. Groźbą raczej nie, ale pytaniem czy ewentualnie jakieś finanse wchodzą w rachubę. Pozyskaliśmy najważniejszą rzecz, jaką mamy w zbiorach: rękopis Grażyny. Jako wówczas student byłem właściwie tylko osobą pośredniczącą w transakcji. Oczywiście, wiedziałem, że Grażyna jest w posiadaniu mojej stryjenki. W jakiś sposób byłem pośrednikiem, bo rękopis kupował wtedy któryś z poprzednich dyrektorów naszego muzeum. Osobiście przywiozłem oryginał Grażyny w teczce z Komorowa pod Warszawą kolejką WKD i nikomu nawet do głowy nie przyszło, że wiozę tak cenny skarb - mówi Pieniążek.

Palców by nie starczyło

Używał też swojego uroku wpływając na różne osoby, aby przekazywały muzeum swoje darowizny. Było tego tak dużo, że trudno wyliczać. „Palców by nie starczyło” - jak mówi dyrektor. Za jego życia odchodzili wybitni pisarze, którzy łączyli międzywojnie ze współczesnością. Jako polonista miał „nosa”, co jest wartościowe i jakie eksponaty należy pozyskać, aby się dla kultury polskiej nie zmarnowały. Tym bardziej, że dramat czasu peerelowskiego polegał na rozdarciu ojczystej literatury na krajową i emigracyjną. Emigracyjna miała posmak zakazanego owocu, była przez ówczesnych decydentów kultury gorzej widziana, czasem wręcz przemilczana. - Ale w zbiorach Muzeum Literatury jest i kolekcja Jerzego Andrzejewskiego i Jana Brzękowskiego z Paryża czy Konstantego Jeleńskiego. To były darowizny. - Duże - podkreśla Pieniążek. Z jakich zbiorów jest szczególnie dumny? - Z rękopisu Grażyny, to oczywiste, bo się w jakiś sposób do tego pośrednio przyczyniłem. Natomiast jestem zadowolony z tego, co zrobiłem dla pozyskania różnych „rzeczy Mickiewiczowskich”. Mamy w zbiorach dwie karty z Pana Tadeusza, ponad sto listów mickiewiczowskich, które wyłapywałem i udało się je kupić. W ostatnim Blok notesie, wydawnictwie cyklicznie wydawanym przez muzeum, opublikowano kilkanaście zgromadzonych tu rękopisów wieszcza, w tym pięć dotąd nieznanych listów.
Wśród zbiorów, które nie trafiły do Warszawy, mimo usilnych zabiegów Pieniążka, był zespół listów Mickiewicza do Odyńca, które wywiózł za granicę Stanisław Baliński. Pieniążek miał już obiecane, że trafią one do muzeum. Spadkobiercy zadecydowali inaczej, - I zostały sprzedane znanemu kolekcjonerowi Mickiewiczianów z niemieckiego Bitburga, Tomaszowi Niewodniczańskiemu. Dobrze, że to tam jest - stwierdza Pieniążek - chociaż miało być u nas - nie kryje żalu, bo jak przyznaje - to jest duży zespół bardzo ładnych listów. Cóż, pewne zakupy nie wychodzą, ale byłem już bardzo bliski. Akurat nastąpił spadek dolara i Niewodniczański zapłacił za listy więcej.
- Czy są jeszcze jakieś rękopisy Mickiewicza, o których nie wiemy? - Ależ oczywiście - stwierdza z przekonaniem Pieniążek. - Czego najlepszym dowodem jest to, że ja sam ogłosiłem kilkanaście listów. Mickiewicz ciągle pisze.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Lechowicz: lekceważenie narodowych tradycji, to jak odcinanie gałęzi, na której się siedzi

2025-11-11 10:34

[ TEMATY ]

bp Wiesław Lechowicz

lekceważenie

narodowe tradycje

odcinanie gałęzi

PAP

Bp Wiesław Lechowicz w homilii podczas Mszy św. za ojczyznę

Bp Wiesław Lechowicz w homilii podczas Mszy św. za ojczyznę

Lekceważenie historii i tradycji narodowych, to jak odcinanie drzewa od korzenia albo gałęzi, na której się siedzi - powiedział biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz podczas Mszy św. za ojczyznę w 107. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

W 107. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, Mszy św. w intencji narodu w stołecznej Świątyni Opatrzności Bożej przewodniczył metropolita warszawski abp Adrian Galbas, a koncelebrował m.in. biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz, kard. Kazimierz Nycz, sekretarz generalny KEP bp Marek Marczak oraz kilkudziesięciu księży.
CZYTAJ DALEJ

Komu służy konflikt pomiędzy PiS i Konfederacją? Badanie Centrum Analiz Wyborczych

2025-11-10 14:51

[ TEMATY ]

konflikt

badanie

Centrum Analiz Wyborczych

notowania

sondaże

Adobe Stock

Jesienne badanie Centrum Analiz Wyborczych

Jesienne badanie Centrum Analiz Wyborczych

Prof. Grzegorz Górski wraz ze specjalistami z Centrum Analiz Wyborczych wykonał na koniec października analizę sondaży politycznych. Na tej podstawie przygotowano predykcję (czyli przewidywanie) podziału mandatów, jeśliby wybory miały się odbyć na początku listopada. Publikujemy wyniki badań wraz z omówieniem.  

Październik przyniósł kilka interesujących zmian w potencjalnych rozkładach sił głównych ugrupowań politycznych. Wydawało się jeszcze w sierpniu, iż właśnie październik - listopad przyniosą załamanie pozycji PO/KO. Wskazywały na to pogarszające się systematycznie notowania rządu i osobiście Donalda Tuska, jak również ruina jego głównego koalicjanta - partii Trzeciej Drogi. Tempo utraty popularności przez koalicję 13 grudnia było imponujące.
CZYTAJ DALEJ

Dzień, w którym stwierdzono śmierć przyszłego papieża. Nowa książka o Leonie XIV

„De Roberto a León: Amistad, memoria y misión” (Od Roberta do Leóna: przyjaźń, pamięć i misja) - pod takim tytułem ukazała się w hiszpańskim wydawnictwie Mensajero w Bilbao nowa książka o życiu Leona XIV w Ameryce Łacińskiej. Jej autor, Armando Jesús Lovera Vázquez, pochodzi z Iquitos w Peru i przyjaźnił się z przyszłym papieżem ponad trzy dekady. Opisuje różne mało znane epizody z jego życia, jak choćby dzień, w którym wielu parafian w Trujillo w Peru sądziło, że ksiądz Robert Prevost zmarł.

„W rzeczywistości był to pewien młody człowiek, kandydat do zakonu augustianów, który zginął w wypadku autobusowym w drodze do Limy na Nowy Rok” - wyjaśnił Lovera w wywiadzie dla hiszpańskojęzycznej agencji ACI Prensa. Rodzice młodzieńca, pochodzący z wiejskiego obszaru na północ od Trujillo nie mieli środków, by odebrać ciało syna, więc poprosili o. Roberta Prevosta by je przywiózł do ich wioski. Przejechał on ponad 2000 kilometrów tam i z powrotem, by wyświadczyć im tę przysługę. Jednak przy załatwianiu formalności błędnie wpisano jego nazwisko i umieszczono je na liście ofiar, która została opublikowana w lokalnej gazecie w Trujillo.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję